Trzeba sporo wyobraźni, by uznać opublikowane we wtorek dane gospodarcze za optymistyczne, ale inwestorom to nie przeszkadzało. Indeksy przez większą część dnia szły w górę.

Główne giełdy europejskie zaczęły wtorkową sesję od wzrostów, sięgających 0,7-0,8 proc. Jedynie londyński FTSE był mniej skory do zwyżki. Powodem do optymizmu były opublikowane rano dane makroekonomiczne, choć obraz gospodarki z nich się wyłaniający był raczej ponury. Inwestorom wystarczyło to, że dane były zgodne z oczekiwania nimi lub minimalnie od nich lepsze.

Francuska gospodarka od dwóch kwartałów stoi w miejscu (spodziewano się niewielkiego spadku PKB). Niemiecka zmniejszyła tempo wzrostu z 0,5 do 0,3 proc. w ujęciu kwartał do kwartału i z 1,7 do 0,5 proc. rok do roku. PKB dla strefy euro zgodnie z oczekiwaniami zmniejszył się o 0,2 proc. (0,4 proc. rok do roku). Produkcja przemysłowa spadła o 2,1 proc. Nastroje inwestorów instytucjonalnych, mierzone indeksem ZEW pogorszyły się dramatycznie. Wskaźnik spadł z minus 19,6 do minus 25,5 punktu.

Mimo to w pierwszych godzinach handlu indeksy w Paryżu, Londynie i Frankfurcie zwiększyły jeszcze skalę porannej zwyżki. DAX w najlepszym momencie zyskiwał ponad 1 proc., zbliżając się do poziomu 7000 punktów, najwyższego od początku kwietnia.

Warszawskie byki poczynały sobie znacznie mniej odważnie. Powodem ich ostrożności była prawdopodobnie środowa przerwa w notowaniach na naszym parkiecie. A środa obfitować będzie w istotne informacje zza oceanu. Na rynkach może się więc w czasie naszej nieobecności sporo dziać. W każdym razie nasz parkiet już siłą wobec pozostałych giełd pochwalić się nie mógł. Główne indeksy zyskiwały na otwarciu po 0,5-0,6 proc. WIG20 niesiony porannym optymizmem z importu zwiększył skalę zwyżki do 0,8 proc. Szybko jednak nastroje zaczęły się pogarszać. Po dwóch godzinach indeks osiadł na poziomie o 0,2 proc. powyżej poniedziałkowego zamknięcia i trzymał się w jego pobliżu przez większą część dnia.

Na początku handlu wśród blue chips na minusie były jedynie akcje Kernela. Z czasem spadkowiczów zaczęło przybywać. Początkowe zadowolenie z wyników Banku Handlowego, przejawiające się niemal 2 proc. wzrostem kursu, z czasem przeszło w wyprzedaż i spadek o ponad 2,5 proc. Niemal przez cały dzień solidne zwyżki notowały walory PKN Orlen, PKO i Telekomunikacji Polskiej.

Humory inwestorów poprawiły się nieco po publikacji danych zza oceanu. Lipcowa dynamika sprzedaży detalicznej, wynosząca 0,8 proc., sprawiła miłą niespodziankę i okazała się znacznie wyższa niż się spodziewano. Przedpołudniowych maksimów europejskie indeksy nie zdołały pokonać, a radość trwała krótko. Handel na Wall Street zaczął się o wzrostów po 0,4 proc., jednak ich skala szybko stopniała o połowę, wywołując nerwowe reakcje na naszym kontynencie.

Indeks naszych największych spółek na pół godziny przed końcem sesji zyskiwał 0,2 proc.

Roman Przasnyski