W tym tygodniu z gospodarek strefy euro i Chin napłynęło kilka nienajlepszych raportów. Słabe raporty z niemieckiego przemysłu, spadek włoskiego PKB, niższa produkcja i sprzedaż w Chinach. Opublikowane w nocy dane są jednak największym rozczarowaniem.

Spadek wolumenów handlowych w Chinach oznacza nie tylko słabość u partnerów handlowych tego kraju, ale również malejący popyt w największej gospodarce Azji. Rynek te sygnały ignoruje – na razie.

Załamanie chińskiego eksportu
Jeśli wczorajsze dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej były słabe, dzisiejsze dane o handlu zagranicznym są fatalne. Roczna dynamika eksportu to zaledwie +1% wobec średnio 10,5% w trzech poprzednich miesiącach. Słabsze dane w tym roku mieliśmy tylko w styczniu (-0,5%), ale dane za styczeń i luty są często zniekształcone przez efekt chińskiego nowego roku. Poprzednio faktycznie gorsze dane obserwowaliśmy w kryzysowym 2009 roku. Podobnie jest z importem – tu co prawda dynamika jest wyższa (4,7%), ale również w tym przypadku są to dane najgorsze od jesieni 2009 roku.

Przypomnijmy, iż rynek miał nadzieję na lekką poprawę sytuacji w chińskiej gospodarce w trzecim kwartale po spowolnieniu tempa wzrostu w PKB w drugim do 7,6%. Lekki wzrost indeksu PMI (w wersji HSBC/markit) taką nadzieję podtrzymywał. Jednak pozostałe dane nie pozostawiają wątpliwości – spowolnienie pogłębia się, być może nawet szybciej niż wcześniej.

Rynek nie zareagował wyraźnie na tę słabą publikację. Teoretycznie może być ona katalizatorem pogorszenia koniunktury po ostatnich bardzo dobrych dwóch miesiącach. Na rynku naturalnie pojawią się momentalnie nadzieje na obniżkę stóp procentowych w Chinach, ale widać (po dwóch dokonanych już obniżkach i trzech zmniejszeniach stopy rezerw), iż polityka monetarna może nie wystarczyć do podtrzymania koniunktury, zaś polityką fiskalną można co najwyżej stymulować przegrzany sektor nieruchomości. Dane są zatem ewidentnie negatywnym sygnałem dla rynków.

Grecy nadal szukają oszczędności
Temat Grecji został nieco wyciszony, ale nie oznacza to, iż nic w jej temacie się nie dzieje. Trojka opuściła Ateny dając nowemu rządowi miesiąc na znalezienie 11,5 mld EUR oszczędności. Jeśli Grecy ich nie znajdą, we wrześniu może być bardzo nerwowo, gdyż po obecnej małej transzy (4,2 mld EUR), kolejne dwie przekraczają 30 mld każda. Kraje strefy i MFW wypłacą te pieniądze tylko wtedy, gdy będą absolutnie pewne, że sprawy idą w dobrym kierunku. Tymczasem rządowi Samarasa nie jest łatwo skompletować oszczędności – lewicowi partnerzy koalicyjni nie zgadzają się na skorzystanie z tzw. rezerwy pracy, w ramach której urzędnicy przestają chwilowo wykonywać pracę, ale otrzymują 60% wynagrodzenia. Jeśli grecki rząd nie znajdzie szybko oszczędności, o Grecji znów będzie głośniej.

Przebudzenie na GPW – zbyt późno?
Wczorajsza sesja w Warszawie była wyjątkowo udana. Wzrosty na warszawskim parkiecie trwają już trzy tygodnie i generalnie nie ma w tym nic specjalnie dziwnego – to również okres świetnych nastrojów na rynkach globalnych. Jednak wczorajsze silne wzrosty były o tyle nietypowe, iż na innych rynkach obserwowaliśmy już zawahanie, a na rynku EURUSD wręcz powrót sprzedających. Wzrosty w Warszawie wynikają z pokonania poziomu 2242 pkt. (o czym pisaliśmy w środę) Pokonanie tego poziomu mogło uruchomić zlecenia oczekujące i przekonać część inwestorów do kupna akcji. Pytanie, czy ten sygnał nie przychodzi trochę późno.

dr Przemysław Kwiecień