Trwający od początku czerwca trend wzrostowy wchodzi w fazę zbliżania się do marcowo-kwietniowych szczytów. W ich okolicach walka byków z niedźwiedziami może przybrać ostrzejszą formę.

Na nowojorskim parkiecie wtorek przyniósł kontynuację wzrostów. Tradycyjnie już o mniejszej niż w Europie skali. Dow Jones zyskał 0,4 proc., a S&P500 wzrósł o 0,5 proc. Ten ostatni wskaźnik pokonał 1400 punktów. Ale zwycięstwo byków było symboliczne, zaledwie jednopunktowe. Potrzebne więc będzie jego potwierdzenie w trakcie kolejnych sesji. W ciągu dnia zdobycze punktowe były większe, ale końcówka handlu przyniosła osłabienie.

Taki scenariusz obserwujemy już od kilku dni. Prawdopodobnie dzięki takiemu zjawisku "prawdziwa" korekta spadkowa wciąż nie nadchodzi. Kto chce zrealizować zyski, robi to w ciągu dnia. A następnego ranka (tego za oceanem) znów mamy hossę. Spadkowe odreagowanie przyjdzie prawdopodobnie gdy indeks zyska jeszcze kilka punktów. Niedźwiedzie zechcą wkrótce sprawdzić siłę trendu, a byki wziąć rozbieg przed atakiem na kwietniowy szczyt.

WIG20 postraszył we wtorek trochę, spadając pod kreskę w ciągu dnia i nie zachwycił końcową zwyżką o 0,2 proc. Znów mamy do czynienia z okresem słabszego zachowania się indeksu naszych blue chips. Na pogorszenie się nastrojów na głównych giełdach europejskich reaguje on bardzo chętnie, zaś na poprawę niemrawo. Wczoraj dał tego przykład. Takich dni, gdy CAC40 rośnie o 1,5 proc. a DAX o prawie 1 proc. byki nie powinny marnować, jeśli chcą myśleć o sukcesie, za który można by uznać dotarcie w okolice 2400 punktów.

Dziś na giełdach azjatyckich kolejny dzień mieszanych nastrojów. Dobrą passę kontynuuje Nikkei, zwyżkując na godzinę przed końcem handlu 0,8 proc. W Szanghaju umiarkowanie dynamiczne dwudniowe odreagowanie weszło w fazę marazmu z lekką przewagą niedźwiedzi. W przypadku Shanghai B-Share, podatnego na nastroje zewnętrzne, odreagowanie było dłuższe i bardziej imponujące, ale i jego korekta jest bardziej wyraźna. W środę ten wskaźnik tracił 0,5 proc.

Na pozostałych parkietach zmiany indeksów miały symboliczny charakter.

Kontrakty na amerykańskie i europejskie indeksy rano nie dawały jednoznacznych sygnałów. Znajdowały się na niewielkim minusie lub w okolicach zera. Dziś znów dane makroekonomiczne będą walczyły z nadziejami na aktywność banków centralnych. Tych ostatnich od kilkunastu dni jest pod dostatkiem, tych pierwszych niewiele. Ale wynik zmagań nie jest przesądzony. Istotny wpływ na nastroje w Europie będą mieć informacje z Niemiec. W czerwcu miał miejsce 2 proc. spadek eksportu i 1,5 proc. zniżka importu. Spodziewany jest także spadek produkcji przemysłowej o 0,8 proc. Zza oceanu napłyną niezbyt istotne informacje dotyczące wydajności pracy i kosztów pracy. Na bardziej zdecydowane bodźce ze strony informacji makroekonomicznych będziemy musieli poczekać do przyszłego tygodnia.

Roman Przasnyski