Jak dowodzą piątkowe wydarzenia, takie połączenia na rynkach finansowych jest możliwe. Rozczarowanie brakiem działań głównych banków centralnych nie minęło, a mimo to indeksy mocno rosły.

Po czwartkowym rozczarowaniu bezczynnością Fed i EBC w ratowaniu gospodarki, pojawiła się euforia nieznanego pochodzenia. Wyjaśnianie jej powodów dobrymi informacjami ze Stanów Zjednoczonych jest nieprzekonujące. Silne zwyżki na europejskich parkietach pojawiły się przed publikacją tych danych. Po drugie, dane wcale nie były jednoznaczne i zdecydowała ich interpretacja.

Stopa bezrobocia zwiększyła się z 8,2 do 8,3 proc. To informacja zła, choć można ją było interpretować korzystnie dla byków, zgodnie z zasadą im gorzej (w gospodarce), tym, lepiej (bo Fed dodrukuje). Liczba miejsc pracy zwiększyła się w lipcu o 163 tys., wobec oczekiwań sięgających ledwie 100 tys. To informacja dobra, którą można było interpretować na niekorzyść byków (zasada odwrotna do powyższej). W dół skorygowano dane za czerwiec i okazało się, że miejsc pracy wówczas przybyło nie 80 tys., a jedynie 64 tys. Optymistycznie wyglądał wskaźnik aktywności w amerykańskich usługach, dodając bykom animuszu, ale nie inicjując ich rajdu.

Piątkowa euforia, w połączeniu z wcześniejszymi zwyżkami, poprawiła obraz rynków. DAX, rosnąc o 4 proc., nie tylko przebił się powyżej poziomu lipcowego szczytu, ale znalazł się 290 punktów, a więc 4 proc. od szczytu z połowy marca, czyli całej, trwającej od września ubiegłego roku fali zwyżkowej.

Indeksy na Wall Street potwierdziły dobrą passę, jednym ruchem niwelując z nawiązką czterosesyjny urobek niedźwiedzi. Jeśli miałby się sprawdzić schemat, obowiązujący w ostatnich tygodniach, powinniśmy mieć dziś silny wzrost lub dwie-trzy sesje mniej dynamicznej wspinaczki i następującą później 3-5 sesyjną korektę spadkową. Żaden schemat jednak nie trwa wiecznie, więc i ten może okazać się nieaktualny. Jeśli po drodze S&P500 wyjdzie powyżej pierwszomajowego szczytu, znajdującego się 15 punktów, czyli około 1 proc. wyżej, może na tym nie poprzestać i próbować ataku na maksimum z początku kwietnia. A dalej już tylko niebo. Gdyby nie ta skrzecząca gospodarcza rzeczywistość.

Najbardziej cieszyli się inwestorzy w Madrycie i Mediolanie, gdzie indeksy zyskały w piątek po 6 proc. IBEX w czwartek spadł o 5 proc., a w piątek wieczorem Standard & Poor's obniżyła rating kilkunastu włoskim bankom, więc graczy we Włoszech może czekać pogorszenie nastrojów.
WIG20 także się obudził, ale do majowych szczytów brakuje mu 3 proc., znacznie więcej niż wskaźnikom z Wall Street. Wątpliwe, by bez ich wsparcia mógł się tam znaleźć. Raczej nie dotrze tam dziś. Poranne zachowanie kontraktów na amerykańskie i europejskie indeksy sugeruje koniec zdecydowanej przewagi byków.
Na giełdy azjatyckie dotarła dziś importowana euforia. Nikkei, Kospi i Hang Seng rosły po 2 proc., na większości pozostałych parkietów zwyżki sięgały około 1 proc.

Roman Przasnyski