Zarówno DAX jak i FTSE dotarły do szczytów trendu wzrostowego trwającego od dwóch miesięcy i inwestorzy muszą odpowiedzieć na pytanie, czy bawią się dalej, czy wychodzą.

Poniedziałek przyniósł kolejną porcję słabych danych makro (odczyt indeksów zaufania w strefie euro nie mógł pokazać niczego dobrego), które do pewnego momentu sesji wpływały na decyzję inwestorów. Ostatecznie w Europie zwyciężył optymizm, a krótkie wahania w trakcie dnia można określić mianem korekty w biegu. W rezultacie DAX i FTSE dołączyły do CAC40, który już wcześniej sforsował lipcowy szczyt. W przypadku frankfurckiego i londyńskiego indeksu różnice są zbyt małe, żeby mówić o przełamaniu oporu.

Przyczyna zwyżek jest więc oczywista - to oczekiwanie na czwartkową zapowiedź nowej akcji ECB obliczonej na zbicie rentowności hiszpańskich i włoskich obligacji (znamienne, że Grecja nie pojawia się już na ustach decydentów). Nie jest to więc raczej zwyżka oparta na fundamentalnych przesłankach, a raczej spekulacyjnych. A skoro tak, to trwałość zwyżek stoi pod znakiem zapytania. Być może sygnałem do realizacji zysków okaże się sama konferencja ECB, ale równie dobrze może się ona rozpocząć wcześniej. Bliskość ważnych poziomów oporu jest sama czynnikiem, który wśród inwestorów prowokuje myśli o sprzedaży akcji, a do tego dochodzą przecież nowe czynniki, jak choć poranny raport kwartalny UBS (zysk netto spadł do 425 mln CHF z 1 mld przed rokiem przy spadku przychodów z prowizji od klientów).

"Nowe czynniki" nie wpłynęły wprawdzie na postawę inwestorów w Azji, gdzie Nikkei zyskał 0,7 proc., a Kospi wzrósł o 2,1 proc., mimo informacji o czerwcowym spadku produkcji przemysłowej o 0,4 proc. m/m, wobec oczekiwanego wzrostu o 0,1 proc., ale trzeba pamiętać, że w Azji indeksy szorują po dnie trendu spadkowego, ich sytuacja jest nieco inna niż w Europie. Na pół godziny przed końcem notowań indeks giełdy w Szanghaju spadał o 0,2 proc, w Hong Kongu rósł o 0,8 proc.
Sądzę, że w Europie może zwyciężyć optymizm, indeksy wszak zawsze żywią się wątpliwościami i zaskakującymi rozwiązaniami. Pomagać mogą np. dane o sprzedaży detalicznej w Niemczech (wzrost o 2,9 proc. r/r wobec oczekiwanego spadku o 1 proc.) i być może popołudniowe dane o wydatkach i dochodach Amerykanów.

Emil Szweda