Po słabych danych o polskiej produkcji przemysłowej dziś inwestorzy poznali kolejne raczej słabe dane.

W USA nie obserwujemy poprawy sytuacji na rynku pracy, aktywność pozostaje niska a sprzedaż domów spada. Rynek na razie jednak nie specjalnie reaguje na niekorzystne dane, a to sprawia, że złoty pozostaje względnie mocny.

Dzisiejsze dane z USA miały sporą wartość informacyjną – miały bowiem zweryfikować wcześniejsze nadzieje inwestorów na poprawę sytuacji gospodarczej. Tydzień temu poznaliśmy nadzwyczajnie dobre dane o liczbie nowych zarejestrowań bezrobotnych (350 tys.) i choć od początku wiadomo było, że po części jest to efekt pracy branży samochodowej w pierwszym tygodniu lipca, inwestorzy mogli liczyć przynajmniej na częściową poprawę. Dane za kolejny tydzień tego jednak nie potwierdziły – liczba nowych wniosków o zasiłek wzrosła do 386 tys.

Podobnie było ze wskaźnikami aktywności – publikowany w poniedziałek wskaźnik dla okolic Nowego Jorku (pierwsze miesięczne dane z USA za lipiec) wzrósł bardziej niż oczekiwano. Jednak analogiczny wskaźnik dla okolic Filadelfii nie potwierdził tej poprawy. Co prawda odnotowaliśmy tu wzrost z -16,6 do -12,9 pkt., konsensus zakładał jednak, iż zobaczymy wartość -7,7 pkt. Zatem na ten moment nie możemy mówić o poprawie sytuacji w USA. W ten obraz wpisały się również dane pokazujące mniejszy wolumen sprzedaży na rynku wtórnym domów.

Co ciekawe, rynek nie specjalnie przejął się tymi danymi. Co prawda powstrzymały one wzrosty na Wall Street, ale mając na uwadze, iż w ciągu ostatniego tygodnia indeks S&P500 wzrósł o 5% ta reakcja jest bardzo nieśmiała. W rezultacie złoty nadal umacnia się wobec euro.

W piątek nie ma publikacji ważniejszych danych makro, na rynek ewentualnie wpływ może mieć telekonferencja ministrów strefy euro. Szczególnie, że rynek nieco zapomniał o europejskich problemach, ale te nie zniknęły, o czym przypomina dzisiejsza aukcja hiszpańskich obligacji. Jeśli dodamy do tego słabe dane makro staje się jasne, iż nie ma przestrzeni do dalszego umocnienia złotego. Kwestią czasu pozostaje zatem kiedy te problemy zostaną dostrzeżone. W czwartek o 16.50 euro kosztowało 4,1550 złotego, dolar 3,3880 złotego, zaś frank 4,4590 złotego.

Dr Przemysław Kwiecień