Po wczorajszym wzroście o 0,7 proc. S&P dotarł szczytu z początku lipca, część europejskich indeksów także się do niego zbliża, a DAX już go pokonał. Szanse byków rosną, ale nie na GPW.

Światowe rynki akcji rosną od dłuższego czasu na drożdżach dostarczanych przez pesymistów. To zapewne nie jest tylko oczekiwanie na działania Fed, to jest także przekonanie, że negatywne scenariusze, które coraz powszechniej rysuje się na drugie półrocze i na cały 2013 r., są już uwzględnione w cenach akcji. Oczywiście świadomość, że jeśli czarne scenariusze staną się jeszcze czarniejszą rzeczywistością, do akcji wkroczy Fed i inne banku centralne, także pomaga.

Nie o to nawet chodzi, że inwestorzy wierzą w cudowną moc sprawczą banków centralnych. Ale wierzą w to, że dzięki ich ewentualnym działaniom będą mieć czas by wycofać się z inwestycji. A kiedy zdarzy się, że ściana strachu, po której wspinają się indeksy, zostanie posmarowana lepem z lepszych danych - jak wczoraj w przypadku najlepszych od czterech lat danych o budownictwie mieszkaniowym w USA - chętnych do kupowania przybywa.

Właśnie dane z USA podziałały na inwestorów w Europie jak zastrzyk adrenaliny i indeksy większości giełd finiszowały w sprinterskim tempie. Dzięki udanej końcówce DAX znalazł się na najwyższym poziomie od początku maja. Inne ważne indeksy - CAC, FTSE - wciąż mają ten moment przed sobą, ale porównując kondycję niemieckiej i francuskiej gospodarki, łatwo zrozumieć przyczyny tej asymetrii.

W Azji inwestorzy zareagowali entuzjastycznie na myśl, że skoro Amerykanie kupują domy, to za chwilę zwiększą także wydatki w innych obszarach. Kospi wzrósł dziś rano o 1,6 proc., a Nikkei o połowę tego. Co warte odnotowania - w obu przypadkach, mimo zwyżek indeksy szorują po dnie lipcowej fali spadkowej i ich sytuacja zasadniczo się nie zmieniła. Są więc w tym bardzo podobne do WIG20.

W przypadku Hang Seng, który na pół godziny przed końcem notowań zyskiwał 1,6 proc., i Shanghai Composite (1 proc. w tym samym czasie) sytuacja jest nieco tylko lepsza, ale także w ich przypadku droga do szczytów z początku miesiąca jest jeszcze długa.

W Europie spodziewać się można kontynuacji zwyżek, mimo postępującego śledztwa w sprawie manipulacji stopami LIBOR i EURIBOR przez największe banki kontynentu. Zanosi się także na zmiany w sposobie ustalania tych stóp. Ale dziś inwestorom to nie przeszkodzi. Osobną kwestią jest ostatnie zachowanie GPW, która zachowuje się jak zarażona trądem - nie podąża za zwyżkami w Europie, wczoraj indeksy znów straciły na wartości, choć finisz udał się i u nas i straty zostały zmniejszone.

Ponieważ działo się to przy dużych obrotach, są szanse, że dziś dołączymy do grona giełd rosnących, a zadanie dla WIG20 to wyrwać się ponad 2215 pkt i zamknąć lukę bessy, która powstała w zeszły czwartek po odjęciu praw do dywidendy od akcji KGHM.

Emil Szweda