Wraca retoryka, którą obserwowaliśmy w grudniu ub.r. Znów pisze się o bliskim końcu euro w wypadku fiaska szczytu Unii Europejskiej, jaki planowany na 28-29 czerwca. To może wyraźnie wspierać dolara w najbliższych dniach, na czym może stracić także złoty.

Dobre wyniki przetargu 5-letnich obligacji w ostatnią środę – resort finansów zdołał ulokować na rynku papiery za 5 mld zł przy rentowności 4,784 proc. – a także wzrosty cen pozostałych serii na rynku wtórnym (10-latki są najdroższe od 2007 r.) – nie muszą być mocnym argumentem za dalszym umocnieniem złotego. Większe zainteresowanie polskim długiem to wypadkowa desperackiego poszukiwania bezpiecznych przystani i dywersyfikacji portfela przez fundusze uciekające z hiszpańskiego rynku, a także większej popularności naszego kraju na świecie za sprawą trwających właśnie EURO2012 i … w zasadzie nic więcej. Oczywiście można postawić tezę, iż co niektórzy starają się już dyskontować początek ewentualnego procesu obniżek stóp procentowych, ale jest na to raczej za wcześnie.

Kluczem dla notowań złotego zawsze były notowania euro do dolara. A tutaj wiele wskazuje na to, iż korekta wzrostowa rozpoczęta na początku czerwca uległa zakończeniu. O ile jeszcze w zeszłym tygodniu inwestorzy liczyli na nadzwyczajne działania banków centralnych, to szybko okazało się, iż możliwy arsenał działań raczej nie jest zbyt duży, skoro instytucje te zdecydują się zadziałać dopiero w ostateczności. Amerykański FED nie zdecydował się na odważny ruch w postaci otwarcia szerokiej dyskusji na temat wdrożenia programu QE3.

Zamiast tego dostaliśmy kolejną rundę „twista”, który w zasadzie jest słabym panaceum na obecne problemy, jakie trapią rynki finansowe. Inwestorzy coraz bardziej przekonują się, że kluczem do przełamania kryzysu jest postawa europejskich polityków. Tylko, że ci zwyczajne nie są w stanie wypracować mocnego konsensusu w którym kierunku powinna zmierzać strefa euro.

Przed piątkowym spotkaniem tzw. Czwórki, czyli szefów rządów Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii, hiszpański premier przestrzegał, iż brak efektów po szczycie Unii Europejskiej, zwiększy ryzyko konieczności sięgnięcia jego kraju po ogromny bailout. W jeszcze mocniejszym tonie wypowiedział się premier Włoch, którego zdaniem pozostał tydzień na uratowanie euro, gdyż fiasko szczytu będzie równoznaczne ze spekulacyjnym atakiem na kolejne słabe ogniwa Eurolandu.

Do europejskich polityków zaapelowała też szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która wezwała do osiągnięcia porozumienia w kwestii głębszej integracji, zwłaszcza powołania unii bankowej. Szanse na niemieckie tak, nie są jednak duże – zadaniem Angeli Merkel nie jest rozwiązywanie problemów włoskich, czy hiszpańskich polityków, którzy zmarnowali czas na reformy. Tym bardziej Niemcy nie powinny brać na siebie odpowiedzialności za losy euro, gdyż paradoksalnie Helmut Kohl wcale nie był wielkim orędownikiem tej idei.

W piątek Europejski Bank Centralny zdecydował się zwiększyć wachlarz instrumentów, jakie banki centralne mogą dawać w zastaw za pożyczki w banku centralnym. Oczywiście stało się to kosztem wyraźnego obniżenia ich jakości – teraz przyjmowane będą nawet instrumenty oparte na pożyczkach samochodowych, czy też konsumenckich. Zaznacza się, iż jest to gest w stronę hiszpańskiego sektora bankowego, ale czy to też nie jest aby początek końca samego euro?
Tekst jest fragmentem tygodniowego raportu DM BOŚ z rynków zagranicznych

Marek Rogalski