Mimo drastycznie zmniejszonych obrotów nie można powiedzieć, że na naszym parkiecie wieje nudą. Wczoraj rodzimi inwestorzy pod wpływem wypowiedzi polityków hiszpańskich oraz słabszych danych z Eurolandu postanowili zachować się dość asekuracyjnie i ponownie zeszli do minimów.

Nawet lepsze dane zza oceanu nie zachęciły strony popytowej w końcówce handlu do większej aktywności. Tym sposobem we wtorek nasz główny indeks był jednym z najsłabszych w Europie. Dziś mamy sporo do nadrobienia.

WIG20 zakończył dzień spadkiem o 1,8 proc. przy jeszcze niższych niż w poniedziałek obrotach, wynoszących zaledwie 316 mln zł. Nawet słabszy ostatnio od naszego indeksu niemiecki DAX spadł tylko o 0,2 proc. Całkiem sporo indeksów europejskich zdołało wczoraj zamknąć dzień na plusie. Francuski CAC40 wzrósł o nieco ponad 1 proc., indeks DJ Euro Stoxx 50 wzrósł o 0,4 proc. Po neutralnym otwarciu naszym inwestorom humory popsuły kiepskie dane z Eurolandu.

Sprzedaż detaliczna w strefie euro w kwietniu spadła o 1 proc., po wcześniejszym wzroście o 0,3 proc. Spodziewano się spadku tylko o 0,1 proc. Zamówienia w niemieckim przemyśle spadły w kwietniu o 1,9 proc., oczekiwano spadku tylko o 1 proc. Rok do roku zamówienia zmniejszyły się o 3,8 proc. Indeksy PMI dla sektora usług poszczególnych krajów Unii i dla strefy euro były słabe, ale nie odbiegały od prognoz, gdyż była to tylko weryfikacja wcześniej publikowanych raportów.

Oliwy do ognia dolała wypowiedź hiszpańskiego ministra finansów, Cristobala Montoro, który stwierdził, że finansowe wsparcie tego kraju jest w zasadzie niezbędne, ponieważ utrzymujący się wysoki koszt długu rządowego oznacza odcięcie Hiszpanii od rynkowych źródeł finansowania. Minister poprosił również o zewnętrzną pomoc przy dokapitalizowaniu banków. Przypominam, iż jeszcze niedawno pozostałe kraje strefy euro namawiały Hiszpanów do skorzystania z pomocy, więc taka wypowiedź nie powinna dziwić. Problemem jest obecnie tylko sposób przekazania tej pomocy.

W popołudniowej części sesji, zwłaszcza po danych zza oceanu nastroje zaczęły się poprawiać, co niestety nie przełożyło się już na aktywację strony popytowej na naszym parkiecie. Polscy inwestorzy postanowili być nieufni, nie reagowali już na żadne pozytywne informacje i zakończyliśmy notowania na minimach. Z kolei za oceanem tamtejszych inwestorów ucieszyła publikacja indeksu ISM, czyli wskaźnik aktywności w usługach w USA, który wzrósł w maju do poziomu 53,7 pkt.

Analitycy prognozowali odczyt na poziomie 53,4 pkt., w kwietniu wyniósł on 53,5 pkt. Pozostała część handlu w USA była już dość spokojna i po zielonej stronie. Ostatecznie Dow Jones wzrósł o 0,2 proc., S&P500 o 0,6 proc, Nasdaq o 0,7 proc. Wczoraj odbyła się również konferencja grupy G7. Wprawdzie nic konkretnego nie ustalono, albo może dokładniej, niczego konkretnego nie podano do publicznej wiadomości, ale członkowie grupy G7 zobowiązali się do jak najszybszego rozwiązania kryzysu w strefie euro oraz do ścisłego monitorowania sytuacji przed szczytem G20, który ma sie odbyć 18 i 19 czerwca.

Dziś mamy ciekawy dzień jeśli chodzi o kalendarium makro. O 12-tej poznamy dane na temat produkcji przemysłowej w Niemczech za kwiecień. Po południu odbędzie sie konferencja prasowa prezesa ECB po posiedzeniu banku. Z kolej wieczorem, już po naszej sesji zostanie opublikowana Beżowa Księga Fed. W czwartek nasz parkiet będzie nieczynny. W tym czasie będzie miała miejsce aukcja hiszpańskiego długu, która na pewno będzie bacznie obserwowana przez zagranicznych inwestorów. Rynki azjatyckie w nocy odnotowały spore wzrosty. Dziś znów możemy liczyć na pozytywne rozpoczęcie handlu, tym bardziej, że po wczorajszym niskim zamknięciu mamy sporo do odrobienia.

Eliza Dąbrowska