Zestaw greckich sondaży przedwyborczych przyniósł jednoznacznie pozytywną wiadomość dla rynków, ale na horyzoncie pojawiają się coraz bardziej niepokojące sygnały z Hiszpanii.

W poniedziałek na rynki nie napłynęły żadne istotne odczyty makroekonomiczne, a dodatkowo w USA świętowano Dzień Pamięci. Jednakże, ważna informacja ukazała się w weekend. Kilka niezależnych od siebie źródeł wskazało Nową Demokrację jako zwycięzcę w nadchodzących wyborach (od 25,6 proc. do 27,7 proc. poparcia), a łączne poparcie dla koalicji ND z PASOK szacowane jest na 39,6-42,9 proc. Jest to zdecydowanie dobra wiadomość, ponieważ krótkoterminowo oddala możliwość zwycięstwa SYRIZ-y, ale nie należy popadać w hurraoptymizm, ponieważ nastroje w greckim społeczeństwie zmieniają się bardzo dynamicznie, a i wartość prognostyczna przedwyborczych sondaży jest często kwestionowana.

Po Grecji wszystkie drogi prowadzą do Hiszpanii

Hiszpania jest drugim krajem, na którym skupia się uwaga inwestorów, ponieważ oprócz piątkowych informacji o problemach finansowych Katalonii, dofinansowania w kwocie 19 mld euro wymaga Bankia. Nie jest to zapewne ostatni tego typu ruch, ponieważ cały hiszpański sektor bankowy jest w nie najlepszej kondycji.

Kredyty zagrożone w segmencie firm związanych z rynkiem nieruchomości stanowią ponad 20 proc. wartości wszystkich kredytów dla sektora prywatnego. Naturalnie, jest to bezpośredni skutek załamania cenowego na hiszpańskim rynku nieruchomości, gdyż udział ten jeszcze w 2008 r. wynosił ok. 1 proc. Analogiczny wskaźnik dla gospodarstw domowych od 3 lat oscyluje wokół 7 proc., ale recesja i długo utrzymująca się wysoka stopa bezrobocia zapewne będą wpływać na jego wzrost w przyszłości. W wyniku powyższych informacji rentowność 10-letnich obligacji hiszpańskich wzrosła powyżej 6,5 proc., a madrycki indeks IBEX traci prawie 2 proc. Nawiasem mówiąc, giełda w Madrycie od dłuższego czasu należy do najsłabszych w Europie (od początku roku IBEX stracił ok. 23 proc., podczas gdy DAX zyskał ok. 7,5 proc.).

Na bazie informacji przedwyborczych z Grecji rynek EUR/USD otworzył się luką wzrostową (ponad 50 pipsów), lecz znajduje się ona w środku konsolidacji trwającej od środy, więc zasadniczo nie generuje to żadnego sygnału. Poziomu 1,2600 USD nie udało się trwale przełamać, mimo kolejnej próby i osiągnięcia 1,2624 USD, co ma z kolei umiarkowanie negatywną wymowę. Pierwszy istotny odczyt danych makroekonomicznych poznamy dopiero we wtorek o godzinie 15, więc scenariusz na najbliższe 24 godziny może obejmować swobodne oscylowanie w przedziale 1,2500-1,2600 USD, ponieważ w poniedziałkowe popołudnie wspomnianą lukę w zasadzie udało się już zamknąć.

W dłuższym interwale czasowym wciąż nie ma istotnych sygnałów odwrócenia trendu spadkowego kursu EUR/USD. Ewentualna korekta, mogąca mieć miejsce w oczekiwaniu na piątkowy raport z amerykańskiego rynku pracy, może w optymistycznym scenariuszu przynieść zwyżkę do poziomu 1,2665-1,2685 USD, ale wnioski w układzie średnioterminowym należy wyciągnąć dopiero po publikacji amerykańskich danych.

Podczas piątkowej sesji indeks S&P 500 ponownie testował poziom 1325 pkt, lecz w układzie krótkoterminowym rynek nadal znajduje się w konsolidacji, która może stanowić solidną bazę do ewentualnego wybicia powyżej 1325 pkt.

Na rynku krajowym bez zmian, kurs EUR/PLN pozostaje w szerokim przedziale wahań 4,30-4,40 PLN, natomiast w czwartek poznamy dane dotyczące dynamiki PKB w 1 kwartale (konsensus rynkowy wynosi 3,5 proc. r/r.

Sebastian Trojanowski