To już trzecia w ostatnim czasie sesja, której początek jest nieudany, ale końcówka przepełniona jest nadzieją na rychłe odbicie. Poprzednie dwie próby spełzły na niczym i tym razem losy ewentualnego odbicia wydają się być wyjątkowo niepewne. Rynki otoczenia sygnalizują jednak chęć poprawy, a poziomy notowane lokalnie powinny zachęcić część inwestorów do zakupów.

Czy ewentualna gra pod rychłe odbicie okaże się warta świeczki pozostaje kwestią otwartą. Wiadomo jednak, że koniunktura na GPW jest zdecydowanie słabsza niż za oceanem czy za miedzą w postaci Odry. Niemiecki indeks również sygnalizuje chęć przynajmniej zatrzymania spadków, a powodów ku zniżkom dzisiaj nie brakowało. Już w nocy dowiedzieliśmy się bowiem, że PMI dla chińskiego przemysłu spadł z 49,3 pkt do 48,7 pkt, co oznacza, że od ponad pół roku przemysł Państwa Środka pozostaje w dekoniunkturze.

Dodatkowym negatywnym czynnikiem było kompletne fiasko nieformalnego szczytu UE, który nie przyniósł żadnych rozstrzygnięć.

Inwestorzy o poranku starali się jednak ignorować wszelkie negatywne wiadomości i skupili się na pozytywnym zakończeniu wczorajszej sesji na Wall Street. Na europejskich parkietach dominował kolor zielony, ale zwyżki szybko zamieniły się w straty, gdy opublikowane zostały wstępne wskaźniki PMI dla Francji i przede wszystkim Niemiec. Indeks dla francuskiego sektora przemysłowego nieoczekiwanie spadł do najniższego odczytu od 3 lat, czyli 44,4 pkt z 46,9 pkt miesiąc wcześniej.

W przypadku Niemiec zniżka indeksu do 45 pkt z 46,2 pkt w kwietniu była najgorszym odczytem od czerwca 2009 roku. Niedźwiedzie miały więc koronne argumenty za swoją przewagą, która jednak wyczerpała się krótko po opublikowaniu bardzo niskiego odczytu indeksu instytutu Ifo. Ten uważany za najlepszy miernik kondycji gospodarki Niemiec spadł w maju do 106,9 pkt wobec oczekiwanej przez analityków zniżki do 109,4 pkt.

Podczas dynamicznych spadków warszawski indeks blue chipów był wyraźnie słabszy od swoich zachodnioeuropejskich odpowiedników. W pewnej chwili notowania WIG20 spadły do najniższego poziomu od lipca 2009 roku! Właśnie wtedy poszukiwacze okazji podbili indeks. Specjalną pomocą przy zakupach nie były dane amerykańskie, ale z drugiej strony nie przeszkadzały.

Cotygodniowa ilość wniosków o zasiłek dla bezrobotnych idealnie wpisała się w oczekiwania na poziomie 370 tys. Zamówienia na dobra trwałego użytku co prawda zaskoczyły lekko negatywnie, ale ze względu na zmienny charakter tych danych, inwestorzy skrzętnie je pominęli. Opublikowany po raz pierwszy wstępny odczyt indeksu PMI dla przemysłu USA pokazał dość optymistyczny obraz, gdyż usytuował się powyżej newralgicznej granicy na poziomie 50 pkt, ale i tak był najniższy od trzech miesięcy.

Ostatecznie WIG20 zamknął się lekką stratą, która blado wyglądała przy zwyżkach DAXa o 0,6%, czy francuskiego CAC40 o 1,3%. Jak widać słabość wciąż jest cechą charakterystyczną GPW. Dotychczas wszelkie sygnały poprawy spaliły na panewce, a jeżeli i teraz się nie uda, to psychologiczna bariera 2000 pkt wkrótce pęknie.

Łukasz Bugaj