Kapitał własny (inaczej wartość księgowa lub aktywa netto) obliczamy, odejmując od sumy aktywów (całego majątku) wszystkie zobowiązania. W przypadku grup kapitałowych musimy pamiętać o kapitałach udziałowców mniejszościowych, obecnie nazywanych niesprawującymi kontroli.
Siłą wskaźnika jest jego prostota. Bierzemy kapitalizację (rynkową wartość spółki), bierzemy bilans, z którego wyciągamy kapitał własny przypisany akcjonariuszom podmiotu dominującego, i dzielimy obie liczby przez siebie. Wysoka wartość wskaźnika może oznaczać, że akcje są przewartościowane. Może, ale nie musi.
Na GWP najwyższą wartość mają spółki produkujące gry: Ten Square Games – 50,9, 11 Bit Studios – 23,3, CD Projekt – 17,4, PlayWay – 10,4, a Vivid Games tylko 9,8. Czy wskaźniki są zawyżone? To każdy inwestor musi sam ocenić. Trzeba pamiętać o dwóch rzeczach. O notowaniach akcji decyduje zdolność spółki do generowania zysków w przyszłości. A nadzieje związane z rynkiem gier są przeogromne. Szczególnie że są poparte sukcesami kilku naszych krajowych produkcji, z których najbardziej znaną jest „Wiedźmin”. Po drugie, producenci gier nie mają w swoich aktywach nieruchomości, hal produkcyjnych oraz ciężkiego sprzętu. Komputery i oprogramowanie są w większości zamortyzowane, a bazy danych i serwery umieszczone są w chmurach.
Kolejną grupę stanowią sieci sklepów. Dla Dino Polska wskaźnik C/WK to 10,4, dla CCC – 9,3, a dla LPP – 7,1. Tu wysoka wartość wskaźnika związana jest z dźwignią finansową. Dzięki znacznemu zadłużeniu spółki osiągają duży zwrot na kapitale własnym, a to powoduje wysoką cenę tego kapitału. Kolejne grupy to firmy informatyczne oraz biotechnologiczne. Przyczyny są oczywiste i podobne do opisanych, nie będę więc Państwa zanudzał.
Ciekawostką jest wysoka wartość tego wskaźnika dla spółki Żywiec. W ostatni czwartek wyniósł on… 31,2. Można przypuszczać, że jest to efekt przyspieszonego lata tej wiosny. Ale tak nie jest – od połowy kwietnia do dziś akcje spadły z 500 zł do 450 zł. Notowania od lat utrzymują się w tym przedziale. Zyski zapewnia to, że w ciągu ostatnich 15 lat browar wypłacił dywidendy o łącznej wartości 463 zł na akcję wartą dziś ok. 450 zł i w kolejnych latach powinno być podobnie. Dlaczego spółka, która jest maszynką do zarabiania pieniędzy, ma tak niskie kapitały? Bo wszystko, co zarobi, przeznacza na dywidendę dla akcjonariuszy. Kapitał własny został ograniczony do niezbędnego minimum, a finansowanie bieżącej produkcji i sprzedaży odbywa się z wykorzystaniem długu. Przy niskich stopach procentowych i dużej łatwości w pozyskiwaniu środków taka metoda finansowania jest dość efektywna. Innym wytłumaczeniem może być to, że główni akcjonariusze spółki przeanalizowali uważnie slajdy ze Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. „Istotnym elementem pobudzania aktywności inwestycyjnej powinna być aktywizacja kapitału zgromadzonego na rachunkach przedsiębiorstw”. Wysokie dywidendy wypłacane przez spółki w ostatnich dwóch latach mogą być związane z tym, że akcjonariusze nie chcieli, aby ich środki zostały „zaktywizowane”.
Badacze ksiąg tajemnych, zajmujący się nauką o inwestowaniu, od lat zastanawiają się, co długookresowo bardziej się opłaca. Kupowanie akcji spółek, w których za dolara majątku płacimy kilka dolarów, czy kupowanie akcji spółek, w których za dolara majątku płacimy kilkadziesiąt centów, maksymalnie dolara i dwie ćwierćdolarówki? Z długoterminowych obserwacji wynika, że lepiej kupować spółki „tanie”. Dzięki temu możemy określać moment cyklu koniunktury, czyli kupujemy spółki w czasie bessy, a sprzedajemy w czasie hossy. Ponadto, co jest podejściem zdroworozsądkowym, ale bez finezji i fantazji, kupujemy stabilne spółki z tradycyjnych sektorów gospodarki. Elektrownie, cementownie, zakłady mięsne. Nuda.
A tymczasem… każdy inwestor chce mieć w portfelu akcje Tesli. No, może do niedawna chciał mieć. Wskaźnik P/BV (używam angielskiego oznaczenia, bo spółka jest amerykańska) wynosi obecnie 13,2. Ale pięć lat temu wynosił 73,6. Spadek wskaźnika nie wynika z przynoszonych zysków, jest efektem kolejnych podwyższeń kapitału. W ciągu pięciu lat spółka zebrała z rynku, emitując nowe akcje… 8 (osiem!) mld dol. A łączne straty w tym czasie wyniosły 4 (cztery!) mld dol. Z analizy sprawozdań finansowych wynika, że im większą spółka ma sprzedaż, tym ma większe straty. Teoretycznie nie powinna nic produkować, a tylko opowiadać inwestorom, co będzie robić w przyszłości.
Jak się potoczą losy Tesli, nie wiemy, warto jednak odnotować, że Elon Musk – prezes i założyciel tej firmy – zasugerował, że są firmy i ludzie, którym nie zależy na sukcesie. Kto to? Inwestorzy zajmujący się krótką sprzedażą, firmy naftowe oraz producenci samochodów. Kiedy słyszę takie wyjaśnienia, mam wrażenie, że prezes przygotowuje grunt pod twarde lądowanie. Obiekty na wysokiej orbicie wymagają paliwa do utrzymywania trajektorii. Co się stanie, gdy zabraknie pieniędzy?