Dobra koniunktura mogłaby potrwać nawet jeszcze kilka kwartałów, jednak widać już pewne sygnały spowolnienia, płynące np. z niemieckiej gospodarki, z którą Polska jest mocno powiązana, uważa członek Rady Polityki Pieniężnej Kamil Zubelewicz.

"Nie przywiązywałbym nadmiernej wagi do sezonowych odczytów wzrostu gospodarczego - w jednym kwartale mamy 5-proc. wzrost gospodarczy, w kolejnym może być nieco niższy. Ważny jest kierunek spodziewanych zmian. Według mnie ciągle istnieje możliwość dłuższego utrzymania się dobrej koniunktury - mogłaby ona potrwać nawet jeszcze kilka kwartałów. Niestety, obserwujemy też pewne sygnały spowolnienia. Przykładowo: gospodarka niemiecka, z którą Polska jest mocno powiązana, odnotowała ostatnio słabszy wzrost. Będziemy to bacznie obserwować" - powiedział Zubelewicz w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Dodał, że jeżeli w niektórych kwartałach mamy wzrost gospodarczy na poziomie 5%, to lepiej zaciskać pasa teraz, a nie w hipotetycznej sytuacji wzrostu na poziomie 2%, czyli i tak wyraźnie wyższego niż w Europie Zachodniej. "Teraz po prostu łatwiej jest ograniczać wydatki" - podkreślił.

Członek RPP wskazał, że wydatkowanie środków z obecnej unijnej perspektywy finansowej skończy się w praktyce w 2022 roku i kolejne lata - 2023-33 - będą dla polskiej gospodarki ryzykowne.

"Po pierwsze dlatego, że będziemy mieć wzrost wydatków w systemie ubezpieczeń społecznych, bo na emeryturę będą przechodzić osoby urodzone w wyżu powojennym, które dostają świadczenia jeszcze ze starego, hojniejszego systemu, w którym emerytury są relatywnie wysokie wobec przyszłych emerytur dzisiejszych 30-latków" - powiedział Zubelewicz.

Drugi czynnik to ograniczanie dopływu pieniędzy unijnych. "Można się domyślać, że nie będzie aż tylu środków na projekty modernizacyjne, np. inwestycje w infrastrukturę. Jednocześnie pojawia się nadzieja, że im mniej takich środków, tym uważniej będą one wydawane" - powiedział także.