- Duże banki centralne wiedzą, że ich działania mogą wywołać presję utrudniająca normalizację polityki monetarnej - mówi Sebastian Janker, szef biura głównego stratega inwestycyjnego dla Deutsche Bank Wealth Management
Sebastian Janker, szef biura głównego stratega inwestycyjnego dla Deutsche Bank Wealth Management / Dziennik Gazeta Prawna
Jakie są szanse, że wzrost gospodarczy w strefie euro będzie lepszy albo przynajmniej taki sam jak w 2017 r.?
W ostatnich dwóch, trzech latach rośniemy lekko powyżej trendu. Spodziewam się, że tak będzie również i w 2018 r. Wzrost w tym roku powinien wynieść 2 proc. Dobry wynik zapowiadają m.in. wskaźniki optymizmu, takie jak np. PMI.
Które kraje pociągną wzrost? Niemcy?
Niemcy, największa gospodarka, będą radziły sobie dobrze. Podobnie będzie w innych krajach unii walutowej, także tych mniejszych. W Irlandii np. spodziewamy się wzrostu gospodarczego przekraczającego 4 proc. Pewne zaniepokojenie budzą Włochy, które ostatnio rosły, i tak będzie w najbliższej przyszłości, poniżej unijnej średniej.
Jakie są czynniki ryzyka dla tego optymistycznego obrazu? Polityka, protekcjonizm forsowany przez amerykańską administrację, a może działania banków centralnych?
Na pierwszym miejscu stawiałbym politykę pieniężną. Popatrzmy, co było przyczyną korekty na rynkach na przełomie stycznia i lutego. Spowodowały ją obawy przed wzrostem inflacji w USA i mocniejszym, niż oczekiwano, zaostrzaniem polityki pieniężnej. W Ameryce ryzyko przegrzania gospodarki wzrosło, co jest związane z pakietem fiskalnym prezydenta Trumpa. Jeśli będzie się to przekładało na trendy inflacyjne, to może zmusić Rezerwę Federalną do większej agresywności w zaostrzaniu polityki pieniężnej. Choć jest takie ryzyko, my nadal spodziewamy się trzech podwyżek w tym roku. Pierwsza powinna nastąpić w marcu.
A jeśli chodzi o Europę?
EBC to inna sprawa. Wciąż skupuje co miesiąc z rynku obligacje o wartości 30 mld euro. Prawdopodobnie zakończy program ilościowego luzowania polityki pieniężnej z końcem III kwartału, ale do końca tego roku nie rozpocznie ani normalizacji bilansu, ani tym bardziej nie zdecyduje się na podwyżkę stóp. Pierwsza podwyżka może nastąpić w połowie przyszłego roku. Strefa euro jest kilka kwartałów opóźniona w stosunku do Ameryki, jeśli chodzi o fazę normalizacji polityki pieniężnej.
Czy stopy nie powinny być wyższe?
W USA w obecnej fazie cyklu koniunkturalnego i przy obecnym tempie wzrostu rentowność amerykańskich 10-letnich obligacji skarbowych powinna być bliżej 4 proc. niż 3 proc., jak obecnie. Koniunktura sugerowałaby więc nawet większe podwyżki stóp. Podobnie inflacja czy rynek pracy, na którym wzrost płac zbliżał się ostatnio do 3 proc. w skali roku, a stopa bezrobocia jest rekordowo niska, na poziomie bliskim 4 proc.
Jeśli chodzi o EBC – podobnie, ale w nieco mniejszym stopniu. Jak mówiłem, strefa euro jest częściowo opóźniona, jeśli chodzi o zaawansowanie cyklu polityki pieniężnej, ale też jeśli chodzi o wzrost gospodarczy. Stany Zjednoczone są na początku dojrzałej fazy cyklu koniunkturalnego, natomiast strefa euro w fazie ożywienia gospodarczego.
Jak polityka zerowych stóp wpływa na decyzje inwestycyjne?
Na rynku długu coraz trudniej jest uzyskiwać dodatnie stopy zwrotu. Stąd zainteresowanie inwestorów rynkami wschodzącymi, choć oczywiście ryzyko tu jest nieco wyższe niż np. w Niemczech. Warto popatrzeć na to z punktu widzenia np. działających na rynkach międzynarodowych funduszy emerytalnych. Nawet one, chcąc wypełnić w przyszłości swoje zobowiązanie, poszukują inwestycyjnych alternatyw.
Czy odchodzenie banków centralnych od ultrałagodnej polityki pieniężnej może powodować zawirowania na rynkach finansowych?
Takie jak w 2013 r., gdy Fed zapowiadał koniec drugiego programu dodruku pieniądza? Nie. Duże banki centralne są dziś znacznie lepsze w komunikacji. Wiedzą, że gdyby ich działania wywoływały duże zmiany na rynkach, to pojawiłaby się presja utrudniająca normalizację polityki monetarnej.
Pierwsza podwyżka Powella
Zgodnie z oczekiwaniami Federalny Komitet Otwartego Rynku podniósł w środę stopy procentowe w USA. Od dziś główna utrzymywana będzie w przedziale 1,5–1,75 proc. (najważniejsza w Polsce wynosi 1,5 proc.). „Nastawienie w polityce pieniężnej pozostaje akomodacyjne, co powinno sprzyjać rynkowi pracy i powrotowi inflacji do poziomu 2 proc.” – napisano w komunikacie po posiedzeniu. To pierwsza podwyżka za kadencji nowego szefa Fed Jerome’a Powella.
Analitycy czekali na nowe prognozy makroekonomiczne banku centralnego, głównie na nowe przewidywania członków FOMC dotyczące przyszłości stóp. Na ten rok są zapowiadane jeszcze dwie podwyżki. Nieco bardziej jastrzębie są oczekiwania na 2020 r. Wtedy główna stopa może zbliżyć się do 3,5 proc.