Według Adama Glapińskiego podwyżek stóp może nie być do 2020 r. Dla instytucji finansowych to zły scenariusz. Ale za sprawą EBC może się nie ziścić.
– Gdyby nie zmieniły się dane, na podstawie których pracujemy, to w tym roku podwyżka stóp wydaje się całkiem nieprawdopodobna. W przyszłym – jeśli w ogóle, to gdzieś pod koniec. Ale może niedługo zacznę mówić, że uważam, że w przyszłym roku również raczej nie nastąpi. Szczerze mówiąc, według obecnej prognozy nie widzę powodów do podnoszenia stóp procentowych do końca 2020 r. – tak mówił po ubiegłotygodniowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego i przewodniczący RPP.
Z tak „gołębimi” zapowiedziami rynek nie miał jeszcze do czynienia.
Glapiński zastrzegał, że 2020 r. to zbyt odległy termin, by składać jednoznaczne deklaracje w sprawie stóp procentowych. Mówił też jednak, że gdyby przygotowana przez analityków NBP nowa projekcja inflacji i PKB miała się potwierdzić, to za trzy lata na spotkaniach RP mogą zacząć się pojawiać wnioski o... obniżki stóp.
Bez podwyżek stóp trudniej o wzrost dochodów i zysków / Dziennik Gazeta Prawna
Nowa projekcja zakłada, że w 2020 r. inflacja dojdzie do 3 proc. Cel banku centralnego to utrzymywanie rocznej dynamiki cen w pobliżu 2,5 proc. Wzrost PKB, który w tym roku będzie przekraczał 4 proc., spowolni do 3,6 proc. – to środek przedziału prognoz zaprezentowanego po posiedzeniu RPP. Szczegóły projekcji zostaną przedstawione dziś.
Zapowiadany przez szefa banku centralnego brak podwyżek stóp to dobra wiadomość dla kredytobiorców. Zmniejsza się bowiem ryzyko, że ich raty będą w najbliższym czasie mogły pójść w górę. Mniej zadowoleni mogą być natomiast deponenci, dla których oznacza to mniejsze szanse na wzrost oprocentowania lokat.
Powodów do radości nie mają też prezesi banków. Podwyżki stóp procentowych wiązałyby się dla ich instytucji ze wzrostem dochodów – wzrosłyby odsetki od kredytów, oprocentowanie depozytów mogłoby podnosić się wolniej.
Wzrost stóp był oczekiwany nie tylko przez bankowców, ale też przez nabywców akcji instytucji kredytowych na giełdzie. Zwłaszcza że dochody odsetkowe mają dla tych spółek coraz większe znaczenie. Pod koniec minionej dekady odpowiadały one za niespełna 60 proc. wyniku z działalności bankowej (czyli działalności podstawowej). W roku ubiegłym było to prawie 70 proc. Zmniejszyło się znaczenie prowizji – odpowiada za to m.in. ustawowe ograniczenie opłat od transakcji kartowych – czy dochodów z operacji na rynkach finansowych.
Dochody odsetkowe powinny rosnąć nawet bez podwyżek stóp procentowych. Będzie to jednak związane wyłącznie ze zwiększaniem skali działania (więcej kredytów to więcej przychodów z odsetek) lub ze zmianą „miksu produktowego”, np. zastępowania cechujących się niższymi marżami kredytów dla największych przedsiębiorstw albo hipotecznych wyżej oprocentowanymi pożyczkami konsumpcyjnymi lub kredytami obrotowymi dla małych firm.
Efektem wypowiedzi prezesa NBP był więc spadek notowań banków. W czwartek – pierwszego dnia po posiedzeniu RPP – indeks WIG-Banki spadł o niemal 4 proc., najwięcej od czerwca 2016 r. Dzień później branżowy wskaźnik znalazł się na najniższym poziomie od listopada (w drugiej połowie dnia nastroje na naszej giełdzie nieco się poprawiły, na czym skorzystały również kursy instytucji finansowych).
Wypowiedzi szefa NBP nie muszą jednak oznaczać, że w najbliższych trzech latach do podwyżek stóp faktycznie nie dojdzie. Sytuacja może bowiem wymusić na RPP decyzje o zaostrzeniu polityki pieniężnej. Wiele zależy przede wszystkim od tego, jak będą się zachowywać najważniejsze banki centralne na świecie: amerykańska Rezerwa Federalna i Europejski Bank Centralny. Dotychczasowe podwyżki stóp w Ameryce sprawiły, że cena pieniądza na rynku międzybankowym jest tam już niemal taka sama jak u nas. A przedstawiciele Fedu zapowiadają dalsze podwyżki. W efekcie zagranicznym inwestorom bardziej będzie się opłacało lokowanie wolnych środków za oceanem niż w takich krajach jak Polska. To może prowadzić do osłabienia złotego.
Dopóki rosnące stopy dotyczą USA, a nie strefy euro, ten efekt może być ograniczony. Ale EBC również przygotowuje się do zakończenia łagodnej polityki. Komunikat po ostatnim, zakończonym w czwartek, posiedzeniu Rady Prezesów europejskiego banku nie zawierał już stwierdzenia o możliwości rozszerzenia prowadzonego od trzech lat skupu obligacji. Analitycy odebrali to jako potwierdzenie, że program „dodruku pieniądza” zostanie zakończony we wrześniu. Później EBC prawdopodobnie zdecyduje o zmniejszaniu swojego bilansu, czyli o odwróceniu ilościowego luzowania w polityce pieniężnej. A w drugiej połowie przyszłego roku ekonomiści spodziewają się pierwszych podwyżek stóp w eurolandzie. Obecnie główna stopa jest tam na poziomie zerowym.
Dlatego właśnie duża część analityków jest zdania, że końcówka 2019 r. to ostateczny termin, w którym na pierwszą podwyżkę stóp może zdecydować się nasza RPP. „Do pierwszej podwyżki stóp procentowych dojdzie w II kw. 2019 r., a na koniec przyszłego roku stopa referencyjna wyniesie 2 proc. Ewentualne niespodzianki inflacyjne – których prawdopodobieństwo naszym zdaniem rośnie – mogą wznowić dyskusję na temat podwyżek stóp w 2018 r.” – ocenili w piątkowym komentarzu ekonomiści Banku Pekao.