Pełniący od dwóch tygodni funkcję prezesa Jarosław Grzywiński ma ustabilizować sytuację personalną na warszawskim parkiecie. Problem w tym, że nic nie wskazuje na to, aby sam miał zostać na dłużej
Dziennik Gazeta Prawna
Do pełnienia funkcji prezesa zarządu rada giełdy wyznaczyła Grzywińskiego po tym, jak Komisja Nadzoru Finansowego zgodziła się na odwołanie Małgorzaty Zaleskiej, ale jednocześnie zablokowała nominację Rafała Antczaka. Tymczasowym szefem GPW Grzywiński ma być do końca czerwca. Tyle czasu nadzorujące giełdę Ministerstwo Rozwoju dało sobie na znalezienie właściwego kandydata. Formalnego wyboru nowego prezesa dokona zapewne walne zgromadzenie, które będzie podsumowywało działalność spółki w 2016 r.
– Na początku przyszłego roku czekają nas dwie małe rewolucje. Po pierwsze, wchodzi dyrektywa MiFID II [regulująca zasady świadczenia usług finansowych – red.], po drugie będzie się zmieniał system emerytalny. Przekształcenie OFE w zwykłe fundusze inwestycyjne i utworzenie pracowniczych programów emerytalnych to może być punkt zwrotu w rozwoju naszego rynku. Do tych zmian trzeba się solidnie przygotować, a tymczasowość władz GPW temu nie sprzyja – zwraca uwagę szef jednego z krajowych biur maklerskich.
Stabilizację mógłby zapewnić Grzywiński, który nim został p.o. prezesem, przez ponad rok zasiadał w jej radzie nadzorczej. Ma zatem jeden ważny atut – zdążył przynajmniej częściowo poznać firmę. Sam zainteresowany deklaruje, że jest gotów pozostać na stanowisku na dłużej, gdyby padła taka propozycja. Ale zapewne jej nie otrzyma.
– Wyznaczenie jednego z członków rady nadzorczej do pełnienia funkcji prezesa miało zapewnić ciągłość zarządzania giełdą. A jednocześnie dać czas na znalezienie docelowego kandydata – mówi Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, bliski współpracownik wicepremiera Mateusza Morawieckiego. To Morawiecki, jako szef Ministerstwa Rozwoju, które sprawuje nadzór nad GPW, ma decydujący wpływ na obsadę stanowiska prezesa. Na końcu kandydaturę musi zatwierdzić KNF.
O to może być trudniej niż dotychczas. Rafał Antczak nie został zaakceptowany przez komisję, bo zgodnie z ustawowymi zapisami członek zarządu spółki prowadzącej rynek regulowany (czyli GPW) powinien m.in. mieć minimum trzyletni staż pracy w instytucjach rynku finansowego. KNF chce, żeby przy okazji nowelizacji ustawy o obrocie instrumentami finansowymi w związku z dostosowywaniem polskiego prawa do MiFID II jeszcze podnieść poprzeczkę. I zapisać, że trzyletni staż powinien dotyczyć pracy na stanowiskach kierowniczych w branży finansowej. Sama KNF nie ma jednak inicjatywy ustawodawczej i wniesienie stosownej poprawki do ustawy zgłosiła do Ministerstwa Finansów, którym również kieruje Mateusz Morawiecki. Gdyby ta propozycja przeszła, to krajowe regulacje byłyby ostrzejsze od proponowanych przez Brukselę.
– To jest dość skomplikowany biznes, trzeba rozumieć równocześnie technologię i regulacje. Wymagania są zrozumiałe. Z drugiej strony mamy dyrektywę MiFID, która mówi, że wystarczającym doświadczeniem zawodowym jest praca w firmie doradczej świadczącej usługi na rzecz instytucji finansowej. Gdyby zastosować takie kryteria, to Rafał Antczak by je spełniał. I raczej w tym kierunku powinny pójść zmiany w regulacjach – zwraca uwagę Paweł Borys.
Wymóg trzech lat pracy w instytucji finansowej raczej pozostanie. W projekcie nowelizacji ustawy o obrocie Ministerstwo Finansów proponuje natomiast doprecyzowanie, że kandydat na członka zarządu GPW powinien mieć „wiedzę, kompetencje i doświadczenie niezbędne do zarządzania spółką prowadzącą rynek regulowany”. Nowe regulacje mają wejść w życie od początku przyszłego roku.
– Kwestie personalne dotyczące GPW nie są przedmiotem naszych codziennych dyskusji, bo nie mamy na nie wpływu. Od nowego prezesa oczekiwalibyśmy przede wszystkim, żeby rozumiał umiejscowienie giełdy w całej strukturze rynku kapitałowego. I nie nadużywał jej pozycji monopolistycznej, co miało miejsce w ostatnich kilku latach – mówi Waldemar Markiewicz, prezes DB Securities i szef Izby Domów Maklerskich (IDM), samorządowej organizacji skupiającej większość działających na krajowym rynku brokerów.
Nadużywanie monopolistycznej pozycji ma się przede wszystkim objawiać w ustalaniu zbyt wysokich opłat pobieranych od brokerów za realizację zleceń i korzystanie z giełdowej infrastruktury. Zdaniem Markiewicza powoduje to, że biura maklerskie są jedynymi podmiotami zaangażowanymi w obsługę inwestorów, które z tego tytułu nie zarabiają pieniędzy. Inaczej jest z GPW – ta w zeszłym roku miała 131 mln zł zysku. Od lat giełda utrzymuje wysokie wskaźniki rentowności. Stopa zwrotu z kapitału własnego w ostatnich 10 latach to średnio 18 proc.
– Można na przykład rentowność GPW ograniczyć statutowo. Takie zapisy w przeszłości funkcjonowały w przypadku specjalizującego się w obrocie obligacjami rynku CeTO. Jeśli spółka zarabiała za dużo, to ograniczała pobierane od obrotu opłaty – zwraca uwagę Markiewicz.
Popularnym pomysłem lansowanym przez branżę maklerską jest wycofanie akcji GPW z obrotu na giełdzie. Bo to nacisk ze strony akcjonariuszy powoduje, że menedżerowie spółki dążą do maksymalizacji zysków. A GPW powinna być przedsiębiorstwem infrastrukturalnym nakierowanym na jak najtańsze organizowanie obrotu na rynku wtórnym. W trakcie marcowej konferencji zorganizowanej przez IDM, na której co roku spotyka się środowisko rynku kapitałowego, prowadzący jeden z paneli dyskusyjnych zapytał jego uczestników, czy akcje GPW powinny zniknąć z obrotu. Za takim pomysłem była większość obecnych na sali, także m.in. wiceminister rozwoju Witold Słowik.
– Nie razie nie było żadnych takich poważnych dyskusji – mówi Paweł Borys.
Ale to nie znaczy, że w przyszłości ich nie będzie. Bo jak zwraca uwagę szef PFR, wiele zależeć będzie od strategii napisanej przez nowy zarząd GPW.
– Konflikt między infrastrukturalną rolą GPW i koniecznością zarabiania pieniędzy dla akcjonariuszy jest pozorny. Gdyby pójść tą drogą, to moglibyśmy dojść do wniosku, że prąd powinien być za darmo, bo przecież korzysta z niego cała gospodarka. Obecność akcji GPW na parkiecie wymusza na spółce świadczenie usług wysokiej jakości – uważa Łukasz Jańczak, analityk z domu maklerskiego Ipopema Securities.
Jańczak zwraca uwagę, że opłaty pobierane przez GPW regularnie spadają. Prezes giełdy nie ma także większego wpływu na wartość obrotów. Dlatego jego głównym zadaniem jest utrzymanie na odpowiednim poziomie kosztów spółki.
Część maklerów lansuje pomysł wycofania akcji GPW z obrotu.