Prokuratura w Lizbonie postawiła byłemu premierowi Portugalii Jose Socratesowi zarzuty dokonania sześciu przestępstw. Dotyczące one m.in. korupcji, prania pieniędzy oraz fałszowania dokumentów. Polityk nie przyznaje się do winy.

Jak informują w piątek portugalskie media, powołując się na dane prokuratury, Socrates, szef rządu w latach 2005-2011, jest też dodatkowo oskarżony o nadużycie władzy, oszustwa podatkowe, a także pobieranie nienależnych mu środków.

Socjalistyczny polityk nie przyznaje się do żadnego ze stawianych mu zarzutów. Twierdzi, że dotychczas nie zostały mu przedstawione żadne dokumenty potwierdzające jego winę.

"Lista zarzucanych Socratesowi czynów może się jeszcze wydłużyć, gdyż śledczy poprosili sąd o wydłużenie śledztwa. Prokuratura wciąż czeka na dowody przeciwko byłemu premierowi z zagranicy" - powiedział PAP Joao Batalha, dyrektor wykonawczy portugalskiego oddziału Transparency International, międzynarodowej organizacji ujawniającej i zwalczającej praktyki korupcyjne.

Socratesowi zarzuca się, że w okresie, gdy pełnił funkcję premiera, czerpał wielomilionowe zyski od portugalskiej firmy budowlanej Lena, która pomiędzy 2005 a 2011 r. wygrywała ważne kontrakty w przetargach publicznych na terenie kraju i poza jego granicami. Szef socjalistycznego rządu miał osobiście angażować się w ułatwianie spółce zwycięstw w przetargach, w tym m.in. wpływać na portugalskich dyplomatów.

Socrates we wrześniu 2015 r. został zwolniony z więzienia w Evorze, w którym przebywał blisko dziesięć miesięcy po jego aresztowaniu na lotnisku w Lizbonie. Do wyroku sądu polityk ma przebywać w swoim lizbońskim mieszkaniu.

W 2014 r. wraz z Socratesem został zatrzymany jego kierowca, adwokat, a także były dyrektor grupy Lena Carlos Santos Silva. To właśnie on miał za pośrednictwem matki Socratesa i jego kierowcy przekazywać byłemu premierowi wielomilionowe kwoty. Środki te miały trafiać do byłego premiera z dwóch szwajcarskich kont Santosa Silvy.

Z Lizbony Marcin Zatyka (PAP)